niedziela, 12 października 2014

1 "Nieszczęsna przeprowadzka"

W CAŁYM OPOWIADANIU BĘDĄ MOGŁY POJAWIĆ SIĘ WULGARYZMY ORAZ SCENKI CENZURALNE. W OPOWIADANIU 1D NIE ISTNIEJE JAKO ZESPÓŁ, ANI JAKO PRZYJACIELE. :)
*********************************************************************************
Mam tego dość. Czemu lotu zaczynają się tak wcześnie?! Kto to wogóle wymyślił?! Jest 7 rano, a ja nie śpię. To nie jest normalne. Tak właśnie, to dzisiaj przeprowadzam się do Forks. Ponurego i deszczowego Forks. Ależ gdzie moje maniery. Jestem Avelien. Dla przyjaciół Av, jakbym ich tylko miała. Mieszkam sobie w Phonix z rodzicielką i jej nowym partnerem. Moi rodzice 5 lat temu się rozwiedli.
- Avelien, zbieraj się. Musimy już jechać.- krzyknęła moja mama z dołu. Ja wcale nie chcę opuszczać mojego cudownego łóżka i tego ciepłego miasta, lecz niestety muszę. Dosunęłam moją ogromną walizkę i zeszłam na dół. Lot mieliśmy o 7:45, a była 7:20, więc nie wiem po co się tak śpieszyć. Bez zbędnej awantury posłusznie wsiadłam do samochodu i jeszcze raz spojrzałam na mój dom. Na szczęście jadę do ojca tylko na parę miesięcy, więc już niedługo będę mogła wrócić.

Jeżeli chodzi o mój styl ubierania się, to nie jest za ciekawie. Na nieszczęście moich babć i ciotek uwielbiam czarny i czerwony. To najładniejsze kolory. Noc na to nie poradzę, że mam taki a nie inny gust. Nie lubię ubierać się jak typowe nastolatki, typu blond plastik, ponieważ to nie mój typ. Ubrałam na siebie ciemny top, ciemne spodnie i moje ulubione botki. Wzięłam także okulary przeciwsłoneczne, pomimo tego, że w tej dziurze, do której jadę nigdy nie świeci słońce.

Lot miną zadziwiająco szybko. Jestem właśnie na lotnisku w Port Angel, ponieważ jest to miasto niedaleko Forks, w którym znajduje się lotnisko. Nagle zaczęłam przypominać sobie, te czasu, w których przylatywałam tu jako małe dziecko z mamą obok, która zostawiała mnie tu na 2 miesiące wakacji. Niestety te lata minęły i już nie wrócą.
- Avelien!- usłyszałam głos mojego ojca, który przyjechał po mnie. Gdy spojrzałam w jego niebieskie oczy zrozumiałam, że na prawdę za nim tęskniłam. Podbiegłam w jego kierunku i przytuliłam. Brakowało mi tego, pomimo tego, że nienawidzę tego miejsca tak bardzo, to nie oznacza, że także nienawidzę swojego ojca.
- Cześć tato.- uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
- Chodź, spadamy do domu.- wsiedliśmy do wozu policyjnego. Nie, nie jadę na posterunek.

Podczas jazdy nie odzywałam się zbytnio, bo niby o czym miałabym z nim gadać?
- Kiedy ostatnio się widziałem, twoim ulubionym kolorem był żółty...
- To było 5 lat temu tato.
- Ah, no tak. Czemu akurat czarny?
- Czy ty krytykujesz mój styl?
- Nie, oczywiście, że nie. Tylko pytam czemu akurat czarny.- tata, nigdy nie komentował tego jak się ubieram, w przeciwieństwie do mojej babci.
- Po pierwsze do wszystkiego mi pasuje, a po drugie wyszczupla.
- Jesteś wystarczająco chuda.
- Tato...
- Dobra, już dobra.- dalej już siedzieliśmy w ciszy.
- Zapomniałbym! Mam dla ciebie niespodziankę!- wykrzyknął tak głośne, że aż podskoczyłam.
- Co takiego?
- Zobaczysz.
- No powiedz...prooooszę.
- Nie, dowiesz się jak dojedziemy.-  nienawidzę niespodzianek. No dobra, lubię je, ale to nie zmienia faktu, że jestem taka dociekliwa.

Wreszcie byliśmy na miejscu. Dom nic się nie zmienił. Jest taki sam, jak 5 lat temu.
- Powiesz mi teraz co masz dla mnie?
- No dobrze, chodź. Ale zamknij oczy.- zrobiłam to co mi kazał i zaczęliśmy iść, tak mi się wydaje, że do garażu.
- Już możesz otworzyć!- O MA-MU-NIU! Nie mogę uwierzyć w to co widzę!
- Dziękuję!- niemal go udusiłam, ale co tam. Z miłości wszystkie chwyty dozwolone.
- Ale skąd wiedziałeś, że o tym marzyłam? Mama nigdy mi nie pozwoliła go kupić.
- Ja nie jestem jak mama. Poza tym musisz jakoś dojeżdżać do szkoły.- przede mną stał czarno-czerwony Ducati 848. No ja nie mogę! Mam najwspanialszego ojca pod słońcem.
 - Czekaj, czekaj. Jakim cudem go kupiłeś, jeżeli dopiero za miesiąc będą w sprzedaży?
   
                                           
- Policjanci mają pewnego typu przywileje. No, ale dość już o mnie. Podoba się?
- Jeszcze się pytasz! Oczywiście, że tak. Mogę się przejechać? Prooooszę...
- Jutro pojedziesz nim do szkoły, a teraz pora się rozpakować. Poza tym zbiera się na deszcz.
- Oh. Ok.- tata zaniósł moje walizki do sypialni, która będzie przez pewien czas zamieszkiwana przeze mnie. Wygląda trochę inaczej niż myślałam. Pozmieniało się troszkę. Troszkę bardzo.
- Remontowałeś?
- Może powiedzmy, że odnowiłem ociupinkę. Zresztą cały dom był do zmiany.- no nie da się ukryć. Jest , tak jakoś....nowocześniej? Tak, to odpowiednie słowo. Na przeciwko drzwi wejściowych znajduje drzwi prowadzące na balkon. Nie jest za duży, ale mi się podoba. Pod ścianą stoi ogromne łóżko, a ściana za nim jest obklejona tysiącami zdjęć mojej ulubionej gwiazdy i mnie jako małej dziewczynki. Cudownie. Wypakowałam wszystkie ubrania do przestrzennej komody. Spokojnie, mogłyby się tu zmieścić, jeszcze dwie takie walizki jak moja.

Przez resztę dnia nie wychodziłam z pokoju. Pod wieczór wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, która składa się z za dużej czarnej koszulki w złote krzyże i majtek. Po odprężającej kąpieli odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*
O mój boże! Jak nic się spóźnię. Mówię wam, nie wyrobię się. Zerwałam się z łóżka jak poparzona i biegiem udałam się do łazienki. Ogarnęłam twarz i włosy, po czym wygrzebałam jakieś wygodne ubrania z szuflady, nie zapominając o moim szczęśliwym pierścionku, który był w kształcie żmii oplatającej mój palec. Zbiegając na dół zahaczyłam jeszcze o kuchnię, aby wziąć jabłko i wodę. Wsadziłam na siebie kurtkę i wybiegłam z domu. Wyprowadziłam moje maleństwo z garażu, plecak schowałam do "kufra" i wreszcie pojechałam do szkoły.


Uwielbiam to uczucie, gdy jedziesz 180 km/h, wiatr rozwiewa ci włosy, a powietrze jest takie czyste. Na miejsce zajechałam po pół godzinnej jeździe. To wcale nie tak długo, jak się spodziewałam, że będzie. Dobrze, że jednak zabrałam ze sobą kurtkę, bo bym zamarzła. Zaparkowałam na parkingu, który znajduję się przed budynkiem. Zabrałam plecak i w tym momencie wkroczyłam na nieznane wody. Przyznam, jestem nieśmiała, ale to nie oznacza, że boje się ludzi i nie potrafię odpysknąć. Wręcz przeciwnie, jestem chamska i bezczelna, ale w granicach przyzwoitości. 
Po przekroczenie progu szkoły, od razu w oczy rzuciła mi się grupa sportowców. To normalne, w starej szkole także miałam takiego typu osoby. Nie możemy również zapomnieć o plastiku, jakim były cheerlederki (nie wiem jak to się piszę). Nie przyglądając się większości osób, ruszyłam prosto do swojej szafki. Włożyłam do niej kurtkę i nie potrzebne książki, po czym udałam się do sali nr.224, w której miałam chemię. Nie powiem, że nie jestem sfrustrowana faktem, że w tej placówce nie ma windy i muszę zapierniczać na 3 piętro. Pierwsze wrażenie dosyć marne. 
Wreszcie doczłapałam się na odpowiedni poziom, teraz tylko znaleźć odpowiednią salę. To jednak nie było takie trudne, ponieważ jest ona centralnie na przeciwko mnie. Lekcja zaczęła się jakieś 3 minuty temu, więc nie jest tak źle.
- O, witam nową uczennicę. Nazywam się pan Clords i będę cię jak i zarówno pozostałych uczniów uczyć chemii.- nie ma to jak zwrócenie uwagi wszystkich uczniów na siebie. Zaczęły się szepty i dziwne spojrzenia. Jak ja to kocham. Czujecie sarkazm?
- Tsiaa...dobry. Mogę już usiąść?- zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście, tylko jeszcze przedstaw nam się.
- Av Swan.
- "Av" to zdrobnienie od jakiego imienia?
- Avielien, ale proszę mi mówić tak jak powiedziałam "Av".
- To nie problem.- uśmiechnął się jeszcze i wreszcie mogłam usiąść tylko, że gdzie? Rozejrzałam się po klasie w poszukiwaniu wolnego miejsca, i znalazłam. Usadowiłam się obok blond chłopaka o niebieskich oczach. Miał chyba farbowane włosy, ponieważ gdzie nie gdzie widać było ciemny brąz.
- Cześć.- nawet na mnie nie spojrzał, więc co tu mówić o odpowiedzi. Świetnie się zaczyna, nieprawdaż? Czujecie ten sarkazm ponownie? Czas leciał sobie swoim tempem, a nauczyciel przynudzał. Nauczyciel przynudzał o rzeczach kompletnie odchodzących od tematu, to jeszcze zachowywał się tak, jakbyśmy tu wogóle nie byli.
- Fajny pierścionek.- mruknął pod nosem ten ktoś, co siedział obok.
- Dzięki.- jakbym nie wiedziała, że jest fajny. Oczywiście miło było usłyszeć mi ten komplement. Uśmiechnęłam się nie zauważalnie.
Reszta zajęć "jakoś" przeleciała. Została mi jeszcze jedna, historia sztuki, ale przed nią była przerwa na lunch. Nie byłam zbytnio głodna, więc spokojnie poszłam do szafki zostawić książki.
- Cześć.- usłyszałam obok. 
- Cześć...?- odpowiedziałam lekko zdziwiona jej zachowaniem.
- Jestem Jessica. Jessica Stanley.
- A ja jestem...
- Wiem jak się nazywasz, wszyscy w tej szkole wiedzą.
- O, jak miło, Wieści szybko się roznoszą.
- Tak, może masz ochotę zjeść z nami lunch?
- Nami?
- Tak, ze mną i jeszcze kilkoma osobami z mojej paczki.
- Jasne.- wraz z Jes udałyśmy się na stołówkę.
- Hej, ludzie! To jest Av. Od dzisiaj będzie siedziała z nami podczas przerwy na jedzenie.
- Hej!- odpowiedzieli wszyscy chórem z uśmiechami na ustach. Usiadłam obok brunetki, a po mojej lewej miałam Evena. WOW! Zapamiętałam jego imię. Wszyscy przyjęli mnie ciepło. Opowiadali mi o zwyczajach w tej szkole, oraz o poszczególnych grupach.
- A tam siedzi elita, czyli sportowcy i plastik. Natomiast obok jest stolik kujonów. Każdy ma tutaj swój stolik.
- A to kto?- skazałam na drzwi od stołówki, przez które wchodziła 5 niespotkanych do tych czas przeze mnie ludzi. Jednak rozpoznałam tego blondyna, z którym siedzę na chemii.
- To Horanowie. Ta brunetka to Rosalie, a  ten napakowany chłopak to Emmet, są parą...
- I mają takie same nazwisko?
- Tak, dla nas też to jest dziwne, ale tak jest. Natomiast ta druga brunetka z grzywką, która idzie za tą pierwszą parą to Tiffany, jest trochę świrnięta, nie to co Rosalie, ona ma zimne spojrzenie i nikogo nie lubi, oprócz tej  piątki, ten brunet obok Tiff to Jasper i oni także tworzą parę. On jest cichy i spokojny, za zwyczaj do nikogo się nie odzywa. A ten, który idzie ostatni to Niall. Wygląda na najmłodszego, ale to chłopak tej z grzywką jest z nich najmłodszy. Niall jest mega ciachem, jednak nie interesuje go żadna dziewczyna, a uwierz mi, większość z nich chciałoby się z nim umówić.- spojrzałam jeszcze raz w stronę tajemniczej piątki, gdy zadzwonił dzwonek.
*********************************************************************************
Tutaj macie pokój Av: 
                                            
Tutaj Evena  (Cody Simpson):
                                      

   Tutaj Jacka (Ansel Elgort):
A tutaj Emillie (Zara Larsson):
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Pozdro XD Julcia:*
                         
                                   
                                                                         

1 komentarz: